poniedziałek, 6 stycznia 2014

Rozdział I

Bardzo pozytywnie mnie zaskoczyliście jakimkolwiek odzewem. Szczerze powiedziawszy myślałam że pod prologiem nie doczekam się żadnego komentarza... Jednak było inaczej. Dodaję więc rozdział pierwszy. Mam nadzieję, że się spodoba. Zawsze miałam wrażenie, że Damon jest impulsywny... Lily tu na początku pokaże trochę pazurków, ale ten typ tak ma. Najeża się, gdy poznaje kogoś nowego, bo boi się że ten ktoś ją zrani. Bez dalszych wstępów zapraszam do czytania... :)



Rozdział 1
Anioł wśród upiorów



Lily szczerze powiedziawszy nie chciała iść na przyjęcie Halloween'owe organizowane w jej liceum, ale wszystko było lepsze niż siedzenie w domu i słuchanie jak jej matka zabawia się za ścianą z tym swoim fagasem.
Pozostawał jednak jeden problem: "Za co się przebrać?" To pytanie zadawały sobie dziewczyny w szkole od tygodni, a Lily miała niecałe dwie godziny na zastanowienie się i wprowadzenie tego w życie. Przeglądała swoją szafę w poszukiwaniu jakiejś czarnej sukienki, z której mogłaby zrobić mało oryginalny kostium czarownicy, kiedy z półki spadło pudło z podpisem "Jack'a", a z pudła wypadła między innymi para białych skrzydeł, które Jack zrobił swojej siostrze, kiedy miała grać w jasełkach. Jednak w dniu występu rozchorowała się i nigdy ich nie założyła.
Lily już wiedziała za co się przebierze.



****

Damon przechadzał się po szkole w poszukiwaniu Stefana. Miał jego pierścień bez którego nie mógł wyjść na słońce bez ryzyka spłonięcia żywcem, więc musiał go znaleźć i to jeszcze przed świtem.
Wszędzie było pełno wilkołaków, wampirów, zombie i innych upiorów. Czuł się zdegustowany tym że wampiry mają nastroszone włosy, staromodne ubrania i cienie pod oczami. Przecież on tak nie wyglądał! Był przystojny, dobrze ubrany, miał przenikliwe, uwodzicielskie spojrzenie i potrafił być naprawdę uroczy. Nie miał nic wspólnego z tymi przebierańcami.
Damon nie lubił tłumów. Pachniało mu tu krwią. Słodką, młodą krwią najczęściej nakrapianą alkoholem. Czyli taką jaką lubił najbardziej. Jednak teraz musiał się hamować. Miał znaleźć Stefana, którego niestety nigdzie nie widział.
- Jasna cholera... - przeklną mężczyzna pod nosem rozglądając się na około. Już miał wyjść poszukać brata w domu Eleny, kiedy pośród ciemnych, mrocznych postaci zauważył ją.
Była ubrana cała na biało, co w niezwykły sposób kontrastowało z innymi, mrocznymi przebierańcami. Cerę miała w kolorze porcelany, a na ramiona przykryte jedynie białym, zwiewnym materiałem, na który miękko opadały platynowe loki, a do pleców miała doczepione skrzydła. Jej twarz była jasna i świetlista jakby światło księżyca padało tylko na nią. Wyglądała na zdezorientowaną, spłoszoną, ale to dodawało jej tylko uroku i jeszcze więcej niewinności.
Damon musiał przyznać, że jak długo żyje, a żył ponad sto pięćdziesiąt lat, nie widział w swoim życiu takiej kobiety. Wyglądała jak anioł. Ona była aniołem!
Damon potrzebował chwili żeby sobie przypomnieć jak się oddycha.
Przywołał się jednak po chwili do porządku. Żadna kobieta nie będzie go kładła na łopatki jaka śliczna i urocza by nie była, ale kto mu zabroni się nią zabawić?
Podszedł do niej nieco bliżej i uderzył go cudowny, słodki zapach jej krwi. Taki intensywny i kuszący... Od razu włączył się u niego instynkt łowcy. Był gotowy wpić jej się w szyję choćby zaraz. Jednak ostatkami sił stłumił w sobie głód. Wziął jeden z papierowych kubków wypełnionych ponczem i wypił cały jednym haustem. Nienawidził tego "pseudo alkoholu", ale po prostu musiał się napić żeby się na tą dziewczę nie rzucić przy wszystkich.
Gdy już się trochę uspokoił rozejrzał się ponownie na około. Śliczna anielica rozmawiała właśnie z jakimś wysokim, barczystym blondynem przebranym za lekarza-rzeźnika, w którym Damon rozpoznał byłego chłopaka Eleny i kolegę Stefana z drużyny. Jeśli dobrze pamiętał chłopak ten był też bratem dziewczyny, którą ostatnio przemienił z nudów w wampira. Jakie to miasto małe!
Damon wziął głęboki oddech i podszedł do nich.
- Naprawdę nie mam pojęcia gdzie ona może być... - mówił z rozżaleniem blondyn.
- Na pewno się znajdzie - zapewniła go ciepłym, kojącym głosem dziewczyna, a jej głos był jak miód na jego grzeszne, wampirze serce.
- Witam - zaczął. - Czy mógłbym ci, mój drogi porwać na chwilę tą śliczną anielicę? - zapytał spoglądając na dziewczynę z uwodzicielskim uśmiechem, jednak ona nie dała się jego urokowi. Wywróciła jedynie lekceważąco błękitnymi oczyma. Zdziwiło go to. Jeszcze żadna dziewczyna mu się nie oparła, a tym bardziej taka, która nie miała na sobie wisiorka, albo innej biżuterii z werbeną, ale nie miał zamiaru dać za wygraną. Nie tak łatwo. Wiedział, że będzie jego. Musi być jego i tylko jego.
Jej przyjaciel spojrzał na niego z wielkimi oczami, a potem na jej obrażoną minę z rozbawieniem.
- Tak, proszę - powiedział blondyn z uśmiechem.
Anielica słysząc jego słowa spojrzała na niego z wyrzutem.
- Myślałam że ci pomogę szukać twojej siostry i...
- Nie trzeba, Lily. Dam sobie radę. Pewnie się znowu naćpała, albo szlaja się z Jeremym. Sam ich znajdę, a ty idź - zapewniał ją.
Damon uśmiechnął się pod nosem.
Jacy ci ludzie potrafią być czasem pomocni, pomyślał wyciągając dłoń w kierunku dziewczyny.
Niechętnie, bo niechętnie, ale Panna Horsler podała mu swą dłoń posyłając swojemu przyjacielowi spojrzenie obiecujące długą i bolesną śmierć.
Damon zaśmiał się tylko z rozbawieniem i pociągnął ją za rękę w swoją stronę tak, że niczego nie świadoma dziewczyna znalazła się przywarta do jego piersi, a w tle muzyka zmieniła się na powolną. Mężczyzna tego nie przewidział, ale to tyko ułatwiało jego plan.
- Uroczo wyglądasz jak się złościsz - wymruczał jej do ucha. Jednak ona natychmiast się odsunęła piorunując go morderczym spojrzeniem.
- No już... Nie denerwuj się - powiedział Damon, którego bawiło jak owa dziewczyna śmiesznie marszczy nosek, kiedy się złości. - Masz na imię Lily, prawda? Ja jestem Damon...
- Wiem - przerwała mu dziewczyna. Jej głos był w temperaturze zera bezwzględnego. - Damon Salvatore. Wszyscy o was mówią. O tobie i twoim bracie, Stefanie. Nawet taka szara mysza jak ja musiała o was słyszeć...
Mężczyzna zacmokał z aprobatą pod nosem. Bez słowa ujął w swoją dłoń jej i począł z wolna prowadzić ją w tańcu. Obawiał się, że już zapomniał jak to się robi, bo nie tańczył od prawie półtora wieku, ale jak widać tak łatwo się tego nie zapomina. Partnerkę jednak ostatnim razem miał bardziej skłonną do współpracy. Lily wyrywała mu się i za nic w świecie nie chciała iść tam gdzie on chciał.
Mężczyzna widząc jej szamotaninę roześmiał się tylko z rozbawieniem.
- Dużo jadu, dużo złości... Chyba faktycznie o mnie słyszałaś. Jednak nie rozumiem skąd ta skromność... Nie wyglądasz mi na szarą myszkę.
- Dziś może i nie... - przeciągnęła, ale mimo jej zimnego tonu głosu i jedynie  nikłego światła Damon dostrzegł różowawe rumieńce na jej bladych policzkach. Z powalającym refleksem wykorzystał jej chwilę nieuwagi. 
- Nie zrozum mnie źle. Wbrew temu co myślisz nie chcę cię wystawić na pośmiewisko. Nie taki mam cel... - mówił patrząc jej prosto w oczy. Czuł, że zaraz zwariuje. Tak bardzo pragnął jej ciała. Chciał poczuć jak jej intensywny zapach go omiata, chciał smakować jej ust, widzieć rumieńce na jej policzkach, słyszeć jej jęki, smakować jej krwi i tak bez końca. 
Przez całą wieczność. 
Nie chciał czekać. 
Czuł, że dłużej nie wytrzyma.
- Więc jaki masz cel? - spytała nieco zdezorientowana, a jej głos stał się bardziej łagodny, jakby zaczynała mu powoli ufać. 
Lily należała do osób niezwykle łatwowiernych i powoli zaczynała wierzyć, że te plotki o Damonie to nie prawda.
- Dowiesz się... Dowiesz się w swoim czasie - wymruczał mężczyzna ledwo panując nad swoim głosem. - A teraz wyjdziesz stąd ze mną, wsiądziemy do mojego wozu i pojedziemy do mnie, a ty będziesz mnie tam całować, dotykać i pragnąć jak nigdy nikogo - powiedział posługując się całą swoją mocą.
Wyraz twarzy dziewczyny zmienił się diametralnie. Teraz wyrażał szczery zachwyt. Wyglądało na to, że urok podziałał, ale kiedy Lily miała już zrobić pierwszy krok w stronę wyjścia nagle się jakby ocknęła i spojrzała na niego gniewnie.
- Jesteś naprawdę strasznym dupkiem - syknęła, a głos jej się łamał z rozżalenia. 
Ze łzami w oczach wyrwała mu swoją dłoń i uderzyła z całej siły zaszokowanego Damona w policzek. Po czym czym prędzej stamtąd uciekła, a Damon stał z głupim wyrazem twarzy i patrzył się w drzwi za którymi zniknęła nie rozumiejąc do końca co się wydarzyło.



***

Damon jechał wściekły przez ulice miasteczka.
Już ją miał... Już ją prawie miał, bez używania sztuczek, ale nie...! Jemu zachciało się przyspieszyć wszystko!
- Cholera! Cholera! Cholera! - warczał wściekle pod nosem.

Ale jak to możliwe? Jak to, do cholery możliwe?! Nie miała wisiorka, ani niczego podobnego... Niby mogła być nafaszerowana Werbeną, ale... Nie! Wyczułbym. Jak to możliwe? Jak to, do cholery możliwe?!

Przeklinając swoją głupotę i zastanawiając się gorączkowo jakim cudem ta dziewczyna zdołała mu się oprzeć Damon omal nie potrącił trzech osób. 
Wreszcie dotarł na miejsce. 
Dom Państwa Gilbertów był całkiem zwyczajny. Nieduży, na obrzeżach miasteczka, ze sporym tarasem.
Damon wysiadł z samochodu i po drodze usłyszał fragment rozmowy Eleny i Stefana.
- Ja nie chcę... Nie chcę żeby to pamiętał. Ty go nie słyszałeś... Tego co mówił. Powiedział, że wszyscy mu umierają - słychać było łkanie Eleny.
- Przykro mi, Eleno... Nie mogę tego zrobić - odpowiedział Stefan. W jego głosie dało się słyszeć troskę i poczucie winy.
Damonowi zaświtała w głowie myśl. To był doskonały sposób żeby wypróbować swoją moc i nie wzbudzić podejrzeń u swojego brata.
- Ale ja mogę - powiedział wyłaniając się zza krzaków.
Elena spojrzała na niego zdziwiona.
- N-naprawdę? Mógłbyś to zrobić? - spytała z niedowierzaniem ocierając łzy spływające po jej śniadych policzkach.
- To co ma wiedzieć? - spytał ignorując jej pytanie.
Stefan spojrzał na brata podejrzliwie, ale Damon uśmiechnął się tylko wrednie. W końcu miał nie wzbudzać podejrzeń.
- Powiedz mu... - zaczęła się zastanawiać dziewczyna. - Że Vicki wyjechała... Że wyjechała i już nie wróci. Że tak będzie lepiej.... Będzie tęsknił, ale tak będzie lepiej... - mówiła jakby próbując przekonać samą siebie.
Damonowi prawie zrobiło jej się szkoda. No właśnie. Prawie.
Posyłając swojemu bratu spojrzenie aż dobitnie mówiące: "Widzisz? Jestem od ciebie lepszy." mężczyzna wszedł do domu Gilbertów. Wszędzie było ciemno i cicho. Słyszał jedynie ciche łkanie dochodzące gdzieś z góry.
Z łatwością zlokalizował pokój Jeremy'ego. Siedział  z rogu z podkulonymi pod brodę nogami. Gdy usłyszał tylko czyjeś kroki podniósł natychmiast głowę.
- Kim jesteś? Czego chcesz? Przysłała cię tu moja siostra? Jak tak to możesz spadać.. - warknął ledwo spoglądając na mężczyznę.
- Spokojnie, chłopie.. - westchnął lekceważącym tonem Damon. - Strasznie się denerwujesz.
- Ja się denerwuję? - spytał z wyrzutem młodszy z nich. - Jak mam się, przepraszam bardzo nie denerwować, kiedy przed chwilą facet mojej siostry zabił moją dziewczynę?!*
Damon westchnął wywracając wymownie oczami. Usiadł na podłodze obok chłopaka.
- Słuchaj... Wiem co czujesz. Też dzisiaj straciłem dziewczynę.
- Umarła? - spytał zdziwiony Jeremy.
- W zasadzie... - przeciągną Damon. - Nie, ale się na mnie obraziła i dała mi w twarz - dodał jakby na swoją obronę.
Chłopak spojrzał na niego jak na wariata, ale postanowił zadać jeszcze jedno pytanie.
- Długo ze sobą byliście?
- Tak właściwie to poznałem ją pięć minut przed tym jak się na mnie obraziła. - Damon zmarszczył brwi.
- Jesteś nienormalny - zauważył z przerażeniem Jeremy próbując wstać.
Damon ponownie z westchnieniem wywrócił oczami zatrzymując jednym, szybkim ruchem chłopaka.
- Wiesz co? Zaczynasz mnie już irytować... - syknął pod nosem. Złapał chłopaka za ramiona i spojrzał mu w oczy. - Zapomnisz całą nasz rozmowę i to co się działo na balu. Vicki Donavan wyjechała. Wyjechała, rozumiesz? Nie będziesz za nią rozpaczał, bo tak będzie lepiej. To lepiej, że wyjechała - powiedział.
Gdy puścił chłopaka ten wyglądał jakby się nagle ocknął z transu.
- Wiesz co? Śpiący jestem. Jutro szkoła. Trzeba wcześnie wstać. Powiedz Elenie, że wcześniej się dziś położę - poprosił, a na jego twarzy malował się lekki uśmiech.
Damon uśmiechnął się pod nosem i wyszedł z pokoju. Jego moc działa bez szwanku... Więc czemu na Lily to nie zadziałało?






* Dla zapominalskich! Vicki Donavan (siostra Matta) została przemieniona w wampira przez Damona i zabita na oczach Jeremiego za pomocą kołka przez Stefana podczas próby zabicia Eleny.


6 komentarzy:

  1. Heeeeeeejo!
    Nooo powiem że fabuła twojego opowiadania mnie zainteresowała :)
    Tak bardzo się męczę żeby znaleźć jakiś dobry blog o Damonie
    Coraz częściej myślę aby się poddać
    Ale wpadłam tutaj i zamierzam śledzić losy Lily i Damona :3
    Także czekam na 2 rozdział
    I pozdrawiam P. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, super, super!!! Fabuła jest ekstra. Damon <3 ... Jestem wielką fanką "Pamiętników wampirów", ale Elena jako główna bohaterka znudziła mi się dość szybko. Więc twój blog, będzie na pewno przeze mnie odwiedzany dość często. Trochę to imię mi się nie podoba - "Lily". Takie, trochę nie pasuje do Pamiętników, ale ty wymyślasz i ty decydujesz o imionach bohaterów ;) Mam nadzieje, że rozdział pojawi się już wkrótce. :D Pozdro 600

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze się że ci się podoba.
      Mnie Elena szczerze powiedziawszy nie przypadała od razu do gustu. Zero instynktu samozachowawczego. To nie była odwaga i poświęcenie tylko czysta głupota. Celowo pchała się tam gdzie największe niebezpieczeństwo.
      Jeśli jednak rozchodzi się o imię głównej bohaterki to chciałam żeby kojarzyło się z czymś delikatnym i (pozornie) nieszkodliwym zważywszy na jej charakter, ale masz trochę racji... Przy takich imionach jak Katherina, Niklaus, Elijah, czy Damon Lily brzmi tak zwyczajnie.... Ale, ale! Jak jest Stefan (Stefek, Stefcio xd) to może i być Lily.
      Do następnego rozdziału.

      Pozdrawiam.
      Panna Zabini

      Usuń
    2. Nom, proszę Cię... XD W książce właściwie to był Stefano, a nie Stefan (Hahahahaha)... Nie mogłabyś jej dać takiego imienia, nom takiego trochę magicznego? Nie wiem, np. Nina, Nes, Skay. Pasują do anioła :D I kiedy będzie następny rozdział? Masz ferie?

      Usuń
    3. Stefano jeszcze śmieszniej brzmi xd Jak z jakiejś wenezuelskiej telenoweli.
      Ehhh... A ty dalej do tego imienia? Chodziło o to żeby było takie zwyczajne, bo ona z pozoru jest taka zwyczajna i przez to trochę niewidzialna. Z resztą Caroline, Tyler, Matt też są zwyczajne. Wystarczy że Lily ma nazwisko, którego chyba żaden anglik nie wymówi bez poplucia się ;p
      Rozdział właśnie się pisze. Komputer odrobinką odmówił współpracy, więc przez niego straciłam pół rozdziału, ale powinien pojawić się jeszcze dziś, albo jutro.

      Ps. Tak, mam ferie! <3

      Usuń
  3. Na KV właśnie pojawiła się notka z twoim zamówieniem...
    ^^

    OdpowiedzUsuń