niedziela, 14 grudnia 2014

Rozdział V


Witam ponownie. Mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze zagląda... Jak tak to odezwijcie się. Pisanie tego rozdziału zajęło mi trochę dłużej niż myślałam, chyba już trochę wyszłam z wprawy. Mam nadzieję że wyszedł ok. Bez dalszych wstępów zapraszam na reaktywujący rozdział.





Rozdział V

Rodzinne sekrety.




 Było około południa, kiedy w z pozoru całkiem zwyczajnym domu gdzieś w Mystic Falls rozległo się pukanie. Erin Brock podeszła do drzwi by je otworzyć. Wglądała tak jak zwykle. Kręcone blond włosy miała upięte w niedbały kok, a ubrana była w elegancką, zwyczajną sukienkę. Zdecydowanie nie wglądała jak jedna z potężniejszych czarownica świecie. Wyglądała jak całkowicie zwyczajna, zadbana starsza kobieta, przykładna, kochająca babcia. Właśnie wybierała się do swojej przyjaciółki i sąsiadki, Sheili. Była pewna, że to jej wnuczka, Lily. Z uśmiechem na ustach nacisnęła na klamkę, otworzyła drzwi i jej oczom zamiast ukochanej wnuczki ukazał się wysoki, postawny brunet. Na oko mógł mieć dwadzieścia pięć lat. Uśmiechnął się do niej czarująco. Jednak wiedźmie na jego widok uśmiech zrzedł. Dobrze wiedziała kim on jest.
- Musimy porozmawiać, Erin - oznajmił opierając się nonszalancko o framugę drzwi. - Wpuścisz mnie?
- Wynoś się stąd - warknęła. Chwyciła za drzwi chcąc je czym prędzej zamknąć.
- Zaczekaj, moja droga... Myślałem, że uda nam się po dobroci, ale cóż... Mieli racje ci co mówili, że czarownice z Peney to twarde sztuki. Jednak słyszałem też, że nic nie jest dla nich ważniejsze niż rodzina - mówił rozluźniony.
- Gdzie ona jest? - syknęła coraz bardziej wściekła wiedźma.
- Ale kto? - spytał Damon udając że nie wie o czym do niego mówi.
- Lily - wycedziła przez zaciśnięte zęby, a Damon poczuł ból rozsadzający mu czaszkę. Jęknął łapiąc się za głowę. - Mów gdzie ona jest, wampirze!
- Negocjujmy - udało mu się wydukać przez ból ogarniający całe jego ciało. Nagle potworny ból zniknął tak szybko jak i się pojawił. Wampir wyprostował się.
- Oddam ci wnuczkę. Całą, zdrową i nietkniętą w zamian za kilka informacji.
Wiedźma przyglądała mu się dłuższą chwilę, a w jej błękitnych oczach kryła się nienawiść.
- Jakich informacji?
- Pogadamy jak mnie wpuścisz.
- Jaką mam pewność, że Lily żyje, a nie po prostu zabiłeś ją i teraz wyciągniesz ze mnie informacje?
- A więc dobrze. Pójdę po nią, ale dopóki nie odpowiesz na wszystkie pytania będzie siedzieć obok mnie i nie próbuj żadnych numerów, bo jeden ruch i ona zginie albo z mojej ręki, albo mojego brata - zagroził. Udał się do samochodu. Tam czekali Stefan i Lily. Młodszy brat Damona nie wyglądał na zadowolonego tym, że ten nie wtajemniczył go do końca w plan, ale wampir wiedział, że Stefan nigdy nie zgodziłby się na coś takiego.
- Jest w domu. Możemy iść - oznajmił brunet otwierając drzwi samochodu.
Stefan i Lily wysiedli i w trójkę ruszyli w stronę drwi wejściowych. Tuż przed wyżej wspomnianymi drzwiami Damon złapał niezbyt delikatnie Lily za ramię.
- Damon, puść mnie - zażądała zaskoczona dziewczyna.
- To jest właśnie mój plan - rzucił tylko wampir do swojego młodszego brata. Stefan nie zdążył zaprotestować bo drzwi się otworzyły, a w nich stanęła babcia Lily.
- O to i twoja wnuczka w stanie nienaruszonym. Jak obiecałem. A teraz ty dotrzymaj swojej części umowy.
- Babciu... - wszeptała dziewczyna nie rozumiejąc co się dzieje.
- W coś ty się wpakowała, Lily..? - westchnęła Erin z troską wymalowaną na twarzy. Następnie przeniosła spojrzenie na wampiry, a jej mina kompletnie się zmieniła. Teraz dobitnie wyrażała wściekłość, obrzydzenie i chęć mordu, które tak nie pasowały do tej z pozoru miłej i spokojnej staruszki.
- Wejdźcie - warknęła chłodno w stronę Damona i Stefana usuwając im się z drogi.
Starszy z wampirów uśmiechnął się pod nosem i cała trójka weszła do środka. Udali się za czarownicą do salonu.
- Lily, przysięgam, że o niczym nie wiedziałem... - szepnął Stefan do dziewczyny.
- Akurat - prychnęła zdenerwowana Lily.
- Niem wiedział. To był mój genialny plan. Tak jak mówiłem to nie ja jestem, tym lepszym bratem - prychnął rozbawiony ciągnąc Lily ze sobą do salonu. Usiedli ze Stefanem po obu stronach dziewczyny na kanapie. Nieopodal na fotelu usiadła Erin Brock.
- Posłuchaj mnie, wiedźmo... Interesuje mnie Klaus. Wiesz coś o nim, prawda? - zaczął Damon.
- A czemuż to cię zainteresował Klaus?
- Ja tu zadaję pytania. Więc zamilcz i odpowiadaj, jeśli nie chcesz zobaczyć jak twoja mała Lily umiera, albo co gorsza zostaje przemieniona w wampira... Chcę wiedzieć kim jest Klaus i czego może chcieć w Mistyc Falls.
- Nie wiesz kim jest Klaus? - Erin uśmiechnęła się delikatnie, jakby nie spodziewała się tak łatwego pytania. - Klaus to wampir nad wampirami. Pierwotny, jeden z sześciu pierwszych wampirów stworzonych przez pewną wiedźmę, która była również jego matką - odpowiedziała, jednak to nie było wszystko co wiedziała o Klausie. Wykorzystała to, że wampiry nie wiedzą o co pytają i ukryła kilka znaczących faktów dla samego Klausa i rodziny pierwotnych. - Nie mam pojęcia czego może od was chcieć, ale wiedzcie, że z Klausem nie ma targów. On zawsze dostaje to czego chce... - Jej ostatnie zdanie zabrzmiało jak jawna groźba.
- Jeszcze zobaczymy - odezwał się Stefan w którym aż krew zawrzała na myśl, że ten wampir chce zrobić Elenie krzywdę.
- No to świetnie. To mamy już ustalone. Bohater-Stefan znów będzie mógł ocalić świat i swoją dziewczynę - podsumował nieco sarkastycznie Damon. - A teraz przejdźmy do kwestii które mnie interesują... Powiedz mi czym ona jest. - Dodał wskazując wzrokiem na Lily.
- Jesteś aż taki głupi, wampirze? Skoro ja jestem czarownicom to kim może być moja wnuczka?
- Więc to prawda? Jestem czarownicą i ty też? A mama, czy ona...? - zaczęła Lily, ale starszy Salvatore jej przerwał.
- Dobrze, dobrze... Pogadacie sobie potem. Ja się pytam czym jest jeszcze poza byciem wiedźmą?
- Jest czarownicą i to wszystko. - odparła pewnie kobita z pokerową twarzą.
- Z tego co wiem to na wiedźmy działa hipnoza, a szczególnie na takie które nie wiedzą, że są wiedźmami, więc czemu na nią to nie działa? - naciskał Damon coraz bardziej zirytowany tym, że wiedźma stara się go wykiwać.
- Poję ją werbeną. Chyba znasz jej działanie, prawda?  - upierała się dalej przy swoim Erin.
- Myślisz, że bym tego nie wyczuł, głupia wiedźmo?! - wybuchnął nagle. Jego twarz zmieniła się ze spokojnej na wprost wściekłą, a w jego czach ukazała się dzikość jaką można było obserwować u wampirów tuż przed atakiem.  Chwycił nagle dziewczynę za włosy i odchylił jej głowę do tyłu.
- Damon! - Lily pisnęła przerażona, a Stefan natychmiast wstał żeby powstrzymać brata. Starszy wampir obnażył swoje kły przysuwając swoją twarz do jej szyi.
- Rusz się, bracie, a ją rozszarpię. Dobrze wiesz, że nie żartuję. A ty wiedźmo mów natychmiast czym ona jest, albo daj jej zabrać tą tajemnicę do grobu!
Nastała chwila ciszy w której Damon i Erin mierzyli się spojrzeniem jak para pokerzystów w czasie rozgrywki. Jedyne co było słychać to cichy szept Lily, który składał się na "Damon, proszę..."
- Krew wampira - wysyczała wreszcie przez zaciśnięte zęby czarownica.
- Krew wampira? - powtórzył Damon odczuwając się nieco od szyi zapłakanej dziewczyny, kiedy teraz na to spojrzał to to nie było zbyt dobre posunięcie, bo teraz to już go na pewno znienawidzi, jednak nie było niestety innego wyjścia. Nie z wiedźmą z Brocków. Z resztą właściwie dlaczego interesowały go w ogóle uczucia tej małej wiedźmy do niego?
- Wampiry i czarownice nienawidzą się od wieków. Jesteście całkowitym wynaturzeniem, a my zabijamy was kiedy tylko możemy, więc raczej sytuacja w której wampir daje czarownicy swoją krew by ją uratować nie mogłaby mieć miejsca, a jednak miała. Pewnego dnia Lily poszła na spacer z nianią. Spotkały jakiegoś wampira. Nie wiemy jak to się stało, ale ten wampir zabił jej nianię ją natomiast napoił własną krwią. Przez to jest odporna na działanie wampirów, a jej krew i ona sama jest dla was cudowniejsza niż inni ludzie.
- Innymi słowy jest dla wampirów taka jak wampiry dla ludzi? - upewnił się zaskoczony Stefan.
- Tak - odpowiedziała wiedźma.
Damon był zaskoczony. Nigdy by na to nie wpadł. Miał tylko nadzieję, że Lily uwierzyła, że Stefan nie miał nic wspólnego z jego planem, bo mogła się okazać przydatna w rozpoznaniu i pokonaniu Klausa. Wziął kilka oddechów. Spojrzał w jej zapłakane, błękitne oczy, pogładził jej jasne włosy i posławszy w jej stronę delikatny uśmiech mówiący "Spisałaś się" puścił ją.
Dziewczyna natychmiast zerwała się i uciekła jak najdalej od niego. Zatrzymała się dopiero przed schodami spoglądając na nich wszystkich. Damon widział po jej spojrzeniu, że się na nim zawiodła. I nie wiedzieć czemu na wskutek jej spojrzenia poczuł jakby ktoś wbijał mu kawałek drewna w pierś. Gdyby nie fakt, że Lily dopiero dzisiaj dowiedziała się, że jest wiedźmą pomyślałby, że to sprawka czarów.
Dziewczyna po kilku sekundach wbiegła po schodach do góry. W salonie nastała krępująca cisza.
Damon wstał, otrzepał spodnie z niewidzialne pyłu i klasnął lekko w dłonie.
- No, na nas już czas, braciszku. Miło nam było, Erin. Musimy to jeszcze kiedyś powtórzyć - przerwał ciszę, a jego głos był swobodny jakby kończyli miłą partyjkę Brydża.
Stefan wstał, a razem z nim starsza czarownica. Odprowadziła braci Salvatore do wyjścia. Jednak gdy Damon próbował zaraz za bratem opuścić dom, wiedźma zatrzymała go łapiąc za ramię.
- Posłuchaj mnie, wampirze... - syknęła, a Damon poczuł znowu niewiarygodny ból w ramieniu za które trzymała go Erin. - Jeśli zobaczę cię chociaż niedaleko Lily to nie dożyjesz kolejnego zmierzchu. Zrozumiano?
- Mhm... - wydukał tylko wampir w spazmach bólu.
Wtedy kobieta go puściła i ból nagle zniknął. Salvatore chwycił odruchowo za ramię i rozmasował je z niezadowolonym grymasem. Wyszedł czym prędzej z domu wiedźmy, a ta zaraz za nim zamknęła z impetem drzwi.
Przez całą drogą samochodem nie zamienili ze Stefanem ani słowa. Każdy z nich był pogrążony w swoich myślach. Stefan starał się połączyć fakty odnośnie Klausa i dojść do tego co może chcieć od Eleny. Damon natomiast zastanawiał się jak to rozegrać żeby namówić Lily i Bonnie by pomogły mu uwolnić Katherine z grobowca i nie zostać zamordowanym przez wściekłą Erin. Jak na razie wydawało się to niewykonalne. Jednak kochał Katherine i nigdy nie był tak bliski uwolnienia jej jak w tym momencie.






*****

Lily siedziała w pokoju, który dawniej należał do jej matki. Był całkowicie zwyczajny. Ściany były pomalowane na beżowo, boazeria była w kolorze mahoniu, podobnie jak podłoga, szafa, biurko i rama łóżka. Jedną rzeczą, która nie pasowała do konserwatywnego, klasycznego wnętrza był różowy, frędzlowaty dywan na którym leżała dziewczyna patrząc się w sufit. Babcia była bardzo konserwatywna i jej matce nie wolno było mieć niczego w pokoju co sama wybrała, bo w oczach Erin Brock uchodziło to za brzydkie, kiczowate i niegodne dziewczynie z takiej rodziny. Jednak podobno Loeonie strasznie na tym zależało by mieć coś swojego. Matka w końcu się zgodziła, ale tylko na dywan. Matka Lily wściekła na Erin kupiła najbardziej kiczowaty i nieodpowiedni dywan jaki tylko był w sklepie.
Dziewczyna usłyszała pukanie, jednak nawet nie drgnęła.
- Lily, mogę wejść? - usłyszała łagodny głos babci.
Nie odpowiedziała, ale usłyszała skrzypnięcie otwieranych drzwi.
- Znowu leżysz na podłodze..? - westchnęła kobieta. - Przecież wiesz, że nie powinno się...
- A powinno się okłamywać ludzi? - odezwała się wreszcie Lily, a jej głos był chłodny i jakby nieobecny.
Starsza czarownica westchnęła ponownie zamykając za sobą drzwi i siadając na łóżku.
- Twojej matce zależało żebyś nie wiedziała. Musiałam uszanować jej wolę. Miałam zamiar ci powiedzieć kiedy będziesz mieć osiemnaście lat i sama będziesz mogła decydować o tym czy chcesz magię, czy też jej nie chcesz.
- Więc mama jej po prostu nie chciała? - w jej głosie pojawiła się maleńka iskra zaciekawienia topiąca powoli lód obojętności i wściekłości.
- Zrezygnowała z niej, przestała jej używać po prostu.
- Dlaczego? - spytała podnosząc się do siadu i spoglądając na swoją babcię.
- Nie mam pojęcia - skłamała staruszka. - Może ci kiedyś to opowie.
- Nie sądzę... - westchnęła kładąc się z powrotem.
- Ale skoro już wiesz to myślę, że możesz sama dokonać wyboru...
- To nie może być takie łatwe, że po prostu chcę żeby coś się stało i to się dzieje... - zaczęła dziewczyna.
Na twarzy Erin pojawił się delikatny uśmiech, którego leżąca na podłodze Lily nie była w stanie ujrzeć. Wiedźma wyczuwała zainteresowanie magią w swojej wnuczce. Liczyła na to że uda jej się zainteresować nią Lily na tyle żeby zdecydowała się na życie prawdziwej czarownicy, a nie kogoś kto wyrzekł się swojej rodziny i pochodzenia. Zawsze marzyła, żeby wyszkolić córkę na potężną wiedźmę. Z jej własną się to nie udało, ale Lily miała potencjał i Erin liczyła na to, że z nią się uda.
- Oczywiście, że nie. Ale od czego są księgi zaklęć.
- Babciu, ja nawet nie wiem, czy odziedziczyłam jakąkolwiek moc...
- Zapewniam cię, że odziedziczałaś i jest ona potężniejsza niż moja, czy twojej matki.
- Przez tego wampira?
- Tak, wbrew naszym oczekiwaniom odwalił kupę dobrej roboty.
- Ale czemu mi pomógł? Wampiry chyba nie rozdają swojej krwi byle komu i raczej nie ratują śmiertelnikom życia. Przynajmniej tak mówiłaś...
-  Bo tak jest. Nie mam pojęcia czemu ten wampir, ani czemu dał ci swoją krew - skłamała ponownie. - Ale przez to stałaś się potężniejsza i chętnie ci to udowodnię - dodała po czym wyszła. Po chwili wróciła z opasłą księgą i trzema świeczkami. Postawiła świeczki na biurku, a przed nimi księgę, którą otworzyła na odpowiedniej stronie.
Lily wstała z podłogi i podeszła do babci.
- Dzięki temu zaklęciu możesz je podpalić - wyjaśniła wskazując formułkę na pożółkłych stronach księgi. - Musisz tylko ułożyć dłonie, o tak... - kontynuowała. Chwyciła ją za dłonie i ułożyła je nad świeczkami. - Wypowiedzieć zaklęcie i uwierzyć, że świeczki zapłoną.
Lily westchnęła i spróbowała. Wymówiła dziwnie brzmiące zaklęcie, jednak knoty świeczek nawet nie ściemniały.
- Nie przejmuj się. Nikomu nie wychodzi za pierwszym razem. Spróbuj jeszcze raz. Musisz poczuć ten ogień, który chcesz wzniecić całym ciałem.
Dziewczyna spróbowała ponownie, jednak znów nic z tego nie wyszło.
- To bez sensu... Nie potrafię - jęknęła zrezygnowana.
- Oczywiście że potrafisz. Spróbuj jeszcze raz.
Lily naprawdę chciała wierzyć w to że potrafi, w to że jest wyjątkowa, w to że nie jest wcale gorsza od tych wszystkich popularnych dzieciaków. Skupiła się maksymalnie i wymówiła powoli i dokładnie słowa zaklęcia, poczuła rozchodzące się po jej ciele ciepło, zamknęła oczy i wymówiła zaklęcie jeszcze raz. Gdy ponownie otworzyła oczy wszystkie świeczki pięknie się paliły.
- Widzisz, Lily? Potrafisz.
Dziewczyna omal nie rozpłakała się ze szczęścia. Potrafiła, umiała, była wyjątkowa.
- Musisz jeszcze coś wiedzieć o tym zaklęciu. Używa się go jako pierwsze zaklęcie, którego uczy się młode czarownice, jednak zawsze wykonuje się je na jednej świeczce, a zwyczajnym czarownicom,  jak ja czy twoja matka udaje się ją zapalić dopiero za kilkunastu próbach.
- N-naprawdę? - spytała dziewczyna z niedowierzaniem.
- Tak Masz wielką moc. - odparła Erin zgodnie z prawdą. - To co, od jutra zaczynamy lekcje? - spytała z uśmiechem malującym się na jej twarzy.
- Nie mogę się doczekać - odparła Lily z uśmiechem.



5 komentarzy:

  1. Rozdział jak zawsze cudowny <3 <3 <3
    Mam nadzieję że szybko pojawi się następny.
    Życzę dobrej weny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny, długo wyczekiwany rozdział <3 Mam nadzieję że od teraz wątek Lily-Damon potoczy się bardzo szybko. Z niecierpliwością czekam na NN i życzę weny <3 Pozdrawiam Sambora :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślałam, że już nic się nie pojawi na tym blogu. A tu taka miła niespodzianka. Rozdział wyszedł ci wspaniały, tak jak zawsze. Z niecierpliwością czekam na następny :)
    Życzę weny i pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń